Obrzędy i zwyczaje doroczne

Święta zimowe

W ludowych obrzędach dorocznych zachowały się ślady dawnych rytuałów. Widoczne jest to szczególnie w obrzędach świąt Bożego Narodzenia. Wigilia i Boże Narodzenie przypadają w porze zimowego przesilenia słońca. Przed przyjęciem chrześcijaństwa uroczyście obchodzono w tym czasie początek roku słonecznego, wegetacyjnego i obrzędowego.

Pogórzanie nazywali święta Bożego Narodzenia Godnimi Świętami lub Godami a Wigilię – Wilią lub Wilyją.

Do Wigilii przygotowywano się bardzo uroczyście. W kącie izby ustawiano snopek zboża, a niekiedy po jednym snopku w każdym kącie. Na stół sypano ziarno owsa, pszenicy i jęczmienia, nakrywano je sianem, na którym kładziono opłatek. Na opłatku stawiano misę z jedzeniem. U powały zawieszano gałązkę jedliny (tzw. podłaźniczkę) lub wierzchołek jodełki, zawieszony szczytem w dół. Przystrajano je kolorowymi papierkami, wycinankami z opłatków, tzw. światami, jabłkami, orzechami. Wieczerzę wigilijną rozpoczynano wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki, wieczerniczki. Łamano się najpierw opłatkiem, składając sobie życzenia. Symbolicznie dzielono się także opłatkiem z pozostawionym wolnym miejscem przy stole. Pierwotnie było ono przeznaczone dla dusz zmarłych, później przekształciło się w miejsce zarezerwowane „dla głodnego,” niespodziewanego gościa czy podróżnego. Wigilia składała się zazwyczaj z 7, 9 lub 12 potraw. Podawano kwaśną kapustę, cebulę, czosnek, ziemniaki z żurem owsianym lub żytnim, groch z kaszą, kluski z grzybami, kaszę ze śliwkami, bób, karpiele, jabłka.

Wigilia była dniem pełnym wróżb i przepowiedni, nakazów i zakazów. Powszechnie zwracano uwagę, aby nie wszczynać kłótni i przebaczać sobie wszelkie urazy, gdyż wierzono, że jak się ktoś zachowa w dniu wigilii, tak będzie się sprawował przez cały rok. W czasie Wigilii domownicy obserwowali swoje cienie padające na ścianę. Jeżeli ktoś nie dojrzał swojego cienia, był to znak, że wkrótce umrze. Po wieczerzy wigilijnej wróżono z różnych znaków, jaki będzie nadchodzący rok. Gospodarz rzucał słomę poza tragarze powały albo na drewno, które suszyło się na poleniach. Z ilości źdźbeł, które przyczepiły się do nich, wróżono ile kop zboża będzie w przyszłym roku. Wierzono też, że w nocy zwierzęta mówią ludzkim głosem, lecz niebezpiecznie było przysłuchiwać się tym rozmowom – można było usłyszeć przepowiednię własnej śmierci. Po powrocie z nocnego nabożeństwa – pasterki, obwiązywano pnie drzew owocowych słomą, „aby dobrze rodziły.” Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia upływał w atmosferze powagi i spokoju. Spędzano go w gronie najbliższej rodziny. W dniu św. Szczepana (drugi dzień świąt) kawalerowie odwiedzali domy swoich wybranek (na tzw. śmiecie). Jeśli izba była posprzątana, zamieciona, narzeczony częstował wszystkich domowników wódką. Gdy zastał śmieci, wówczas panna musiała się wykupić, stawiając napitek. Świadczyło to o niegospodarności przyszłej żony i mogło stać się przyczyną zerwania zaręczyn.

W tym dniu oraz w następne – aż do święta Matki Boskiej Gromnicznej odwiedzali domy kolędnicy. Były to grupy z turoniem, kobyłką, gwiazdą, szopką, grupy z Herodem. Turoń był rogatą maszkarą z kłapiącą paszczą, pokrytą futrem. Natomiast kobyłka przypominała krakowskiego Lajkonika, miała końską głowę i tułów zrobiony ze starego koszyka. Turoniowi i kobyłce przeważnie towarzyszył orszak, składający się z grupy chłopców poprzebieranych za dziada, Żyda i diabła. Przebierańcy śpiewali kolędy, przedstawiali krótkie widowiska. Chodzono też z szopkami, wykonanymi z drewna lub papieru. Grupa Herodów miała zwykle podobny skład: król Herod, dwaj żołnierze, Trzej Królowie, śmierć, diabeł, czasem Żyd. Przedstawiali krótką inscenizację o narodzeniu Chrystusa, ścięciu Heroda i zabraniu jego duszy do piekła.

Kolędników przyjmowano zawsze bardzo gościnnie, częstowano ich świątecznymi smakołykami i wódką. Wierzono, że przynoszą szczęście domowi i jego mieszkańcom.

W Nowy Rok przed świtem odwiedzali domy nowoletnicy inaczej szczodroki, czyli młodzi chłopcy bez jakichkolwiek przebrań. W zamian za życzenia dostawali małe bocheneczki chleba tzw. bochnokiszczodroki, specjalnie dla nich upieczone. Tego samego dnia, ale później, chodziły po wsiach grupy tzw. drobów. Byli to kawalerowie poprzebierani w kożuchy odwrócone sierścią na wierzch, pookręcani słomianymi powrósłami, w wysokich słomianych czapach na głowach. Składali życzenia gospodarzom, płatali figle, wypominali dziewczętom nieporządek w domu. Od gospodarzy dostawali datek w postaci zboża, wędlin, pieniędzy.

Okres od Trzech Króli, kiedy święcono w kościołach jałowiec, mirrę (żywicę), złoto (monety, pierścionki) i kredę, do środy popielcowej, nosił nazwę zopustów (zapustów). Był to czas zabawy, biesiady, muzyki, tańców, panowała powszechna wesołość. Ostatni tydzień zopustów nazywano ostatkami lub szalonymi dniami. Często bawiono się w karczmach od tłustego czwartku aż do północy we wtorek przed popielcem.

            Od środy popielcowej zaczynał się Wielki Post, przygotowujący do obchodów Wielkanocy.

Święta wiosenne

Niedziela Palmowa rozpoczyna okres świąt wielkanocnych. W tym dniu święcono palmy, dawniej zrobione najczęściej z gałązek wierzby z baziami oraz trzciny wodnej. Dodawano też rośliny wiecznie zielone, jak cis, jałowiec, a w późniejszym czasie bukszpan. Poświęconej palmy nigdy nie wyrzucano. Urwane z niej bazie łykano, aby zabezpieczyć się od bólu gardła. Często wkładano palmę za święty obraz lub robiono z niej krzyżyk, który zawieszano nad drzwiami chałupy, aby ochronić gospodarstwo przed złymi wpływami. Powszechnie smagano krowy palmą, wierząc, że zabieg ten uchroni bydło przed czarownicami. W Wielki Czwartek rozpowszechniony był zwyczaj palenia Judasza, kukły zrobionej ze słomy i szmat. W niektórych miejscowościach pogórzańskich zwyczaj ten dotrwał do naszych czasów, ale w zmienionej formie – paleniem Judasza nazywa się płonące w Wielki Czwartek ogniska, z zagarniętych zimowych śmieci, zeszłorocznych, suchych liści.

W Wielki Piątek przed wschodem słońca myto się w bieżącej wodzie, rzece czy potoku, wierząc, że w tym dniu woda ma uzdrawiającą moc.

W Wielką Sobotę poświęcone jadło, tzw. święcone, po powrocie z kościoła obnoszono trzy razy dookoła chałupy i chowano w komorze. Skorupki po zjedzeniu pisanek zagrzebywano w kretowisku, aby kury nie gubiły jajek. W nocy z Wielkiej Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny palono na polach i wzgórzach ogniska. Gospodarze, wodą święconą i krzyżykami zrobionymi z poświęconych palm wielkanocnych święcili wtedy swoje pola, a następnie wbijali krzyżyki w zagony, na polach i w ogrodach, aby ochronić plony przed gradem i szkodnikami. Ten dzień nosił miano oblewanego, ponieważ dziewczęta i chłopcy wzajemnie się polewali wodą.

W Zielone Świątki domy dekorowano gałęziami z drzew liściastych – lipy, grabu, buka, najczęściej brzozy, a podłogi posypywano tatarakiem. W tym okresie obchodzono pola z pochodniami, „strasząc ogniem chwasty”, a następnie rozpalano ogniska, przy których zbierali się jedynie mężczyźni. Na ten dzień gospodynie piekły specjalne kołacze.       Jedenaście dni po Zielonych Świątkach obchodzone jest Boże Ciało. Do dzisiejszego dnia, w wielu miejscowościach, osoby niosące podczas uroczystej procesji feretrony i chorągwie, ubrane są w regionalne stroje ludowe. Do dziś przetrwał też zwyczaj urywania z procesyjnych ołtarzy gałązek brzózek. Dawniej wierzono, że ochronią gospodarstwo przed wszelkimi klęskami żywiołowymi, głównie pożarami.

Obrzędy letnie

Dzień przesilenia letniego, czyli św. Jana nie odgrywał większej roli w obrzędowości Pogórzan. W wigilię św. Jana dziewczęta i chłopcy szli nad rzekę, potok czy staw, aby się umyć, gdyż wierzono, że zapewni to urodę. Wierzono też, że w noc św. Jana zakwita paproć i znalezienie tego kwiatu przynosi szczęście. Odbywały się, więc wielogodzinne nocne poszukiwania. W niektórych wsiach pogórzańskich był zwyczaj puszczania na wodę wianków uplecionych z barwinku i przywrotnika z dwoma świecami.

15 sierpnia w dzień Matki Boskiej Zielnej święci się zioła. Dawniej był to dziurawiec, mięta, ale i kłosy zbóż. Niektóre gospodynie dawały też do wiązki owoce: jabłka, śliwy oraz kwiaty. Tworzono z nich niewielkie wiązanki. Poświęcone obnoszono trzykrotnie wokół chałup, a następnie kładziono w zagony kapusty wierząc, że szkodniki nie zniszczą plonów. Używano też poświęconych ziół, jako środka leczniczego dla krów po ocieleniu. W tym dniu urządzano też często dożynki. Dawniej był to zwyczaj związany przede wszystkim z dworem, który w nagrodę za dobrze wykonaną pracę przy żniwach urządzał dla służby folwarcznej zabawę i poczęstunek. Obchody dożynkowe rozpoczynały się wiciem dużego wieńca o formie kopki z pszenicy czy owsa, przystrojonego owocami kaliny, kwiatami, wstążkami. Takie wieńce przywożono do kościoła do poświęcenia drabiniastymi wozami, a następnie ze śpiewem, w uroczystym pochodzie udawano się do dworu. Pod koniec XIX wieku zaczęto urządzać również dożynki chłopskie, podczas których składano wieniec gospodarzowi – chłopu. W Strzeszynie koło Biecza śpiewano:

Nie składamy wieńca u pana starosty,

                        Tylko wam ojcowie, bo to zwyczaj prosty.

                        Bo przecież ta rola przez was zaorana,

                        Przez was w pocie czoła pszeniczka obsiana.

                        Wyście ją zasiali, wam się zieleniła

                        I przed wami w polu kłosy swe chyliła.

 

Obchody dożynkowe to do dziś zwyczaj żywy. Są radosnym świętem rolniczym i jednocześnie uroczystością religijną, dziękczynieniem Bogu i Matce Boskiej za szczęśliwie zakończone żniwa.

Obrzędy jesienne

Po zakończonym okresie wegetacji, w okresie jesiennym obchodzone jest święto zmarłych. Przed przyjęciem chrześcijaństwa obchodzono je kilka razy w roku. Kościół utrzymał Zaduszki jesienne, ale sporo przedchrześcijańskich zwyczajów i wierzeń nie zostało zatartych. Wierzono, że w dniach Wszystkich Świętych i Zadusznym przychodzą na ziemię dusze zmarłych.  Jeszcze w początkach XX wieku w niektórych miejscowościach składano na mogiłach garnki z jedzeniem. Na Zaduszki przygotowywano także niewielkie chlebki, które rozdawano na cmentarzach ubogim, zlecając im modlitwę w intencji danej osoby.

W dniu 30 listopada – „na Andrzeja” praktykowano wróżby andrzejkowe. Zbierająca się w chałupach młodzież topiła wosk i wylewała go na wodę, z kształtu odlewów przepowiadając sobie przyszłość. Znane też były wróżby z butami, przestawianymi kolejno do progu. Wierzono, że której panny but pierwszy przekroczy próg, ta pierwsza wyjdzie za mąż. Dziewczęta zrywały też w tym dniu gałązki wiśni, aby zakwitły na wigilię, co także wróżyło zamążpójście.

Archaicznym zwyczajem, związanym z dniem św. Mikołaja, dziś już zupełnie zapomnianym, było zapewnienie ochrony przed wilkami wypasanym przez pasterzy stadom bydła i innych zwierząt hodowlanych. Ksiądz odprawiał w tej intencji specjalną mszę, otrzymując w zamian od chłopów dary w postaci kur, kaczek, gęsi. W dzień poprzedzający święto tego „patrona dzieci i wilków” chodzili też po wsiach przebierańcy w maskach, kożuchach, z workami na plecach, strasząc dzieci i przepytując je z pacierza

Dziś już niewiele z opisanych zwyczajów jest praktykowanych. Niektóre zachowane zatraciły swój dawny, poważny charakter obrzędowy a kultywowane są głównie ich zewnętrzno – widowiskowe formy.

Wykorzystana literatura:

red. Adam Bartosz, Rzepiennik Strzyżewski. Materiały etnograficzne, Tarnów 1992

Barbara Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2006

Adam Wójcik, Zwyczaje doroczne Pogórzan, [w:] Nad rzeka Ropą, Zarys kultury ludowej powiatu gorlickiego, Kraków 1965

Ziemia Biecka, Lud polski w powiatach gorlickim i grybowskim. Praca zbiorowa pod redakcją Seweryna Udzieli napisana w latach 1889-1895, wydana z rękopisu, Nowy Sącz 1994